Wiemy, że zaufanie buduje się latami. Zdarza się i tak, że podpory kupują od nas już trzy pokolenia: założyciel szkółki roślin, jego syn i wnuk, którzy wspólnie doglądają interesu
Z artykułu dowiesz się:
· W jaki sposób firma KOKOS wybierała pierwszych partnerów biznesowych w Chinach?
· Jak wygląda proces kontroli jakości tyczek bambusowych w firmie KOKOS?
· Czy firma reaguje na problemy z jakością towaru?
· W jaki sposób KOKOS buduje trwające dekady relacje z klientami?
Redakcja: Ostatnio poruszyliśmy temat początków istnienia Waszej firmy w latach 90. Moglibyście opowiedzieć, jak wyglądał proces wyboru pierwszych partnerów biznesowych?
Ryszard Zuckerman: Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ale kiedy zaczynaliśmy, nie mieliśmy dostępu do internetu. Nie mogliśmy wpisać w wyszukiwarkę odpowiedniej frazy i po prostu sprawdzić interesujących nas dostawców na drugim krańcu świata. Moja żona Izabela, która współtworzyła z nami firmę, napisała do chińskiej ambasady w Polsce z prośbą o przesłanie listy firm eksportujących bambus. Dostaliśmy odpowiedź z kilkoma propozycjami.
Jak zdecydowaliście, którego producenta bambusu wybrać?
Zbigniew Frymus: Właściwie nie mieliśmy żadnych narzędzi do weryfikacji tych firm, więc postanowiliśmy zacząć od pierwszej z listy. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, z wybranym dostawcą współpracowaliśmy przez wiele lat.
Opowiedzcie nam proszę o pierwszych kontaktach z chińskim dostawcą.
Ryszard: Korespondowaliśmy głównie faksami. To były zupełnie inne czasy. Oczywiście pojechaliśmy na miejsce, wszystkiego się uczyliśmy. Udało nam się nawiązać długotrwałą współpracę.
Co jest najważniejsze, kiedy oceniacie dostawców?
Ryszard: Przede wszystkim jakość. To absolutny priorytet.
Zbigniew: Jeżeli chodzi o bambus, trzeba umieć rozróżnić dobrą tyczkę od tej bez wartości. Przez lata zdobyliśmy doświadczenie, dzięki któremu jesteśmy w stanie to zrobić nawet na pierwszy rzut oka. Trudno jest zapewnić idealną jakość każdej pojedynczej sztuki. Zdarza się, że wśród setek czy tysięcy tyczek może znaleźć się kilka młodych lub mniej wytrzymałych. Kiedy jedziemy na targi, nie robimy selekcji – bierzemy tyczki prosto z magazynu. Trafi się młoda tyczka, mówię do klienta: Niech Pan zwróci uwagę, ta tyczka się nie nadaje, bo jest młoda. Klient pyta: To czemu jest w paczce? Odpowiadamy: Bo się trafia, nikt nie jest tego w stanie przesortować. Jesteśmy transparentni.
Jak dokładnie wygląda kontrola jakości dostarczanego towaru?
Zbigniew: Pierwsza kontrola odbywa się już na etapie rozładunku. Towar zazwyczaj ogląda Ryszard lub nasi pracownicy, którzy rozładowują kontenery, a później zgłaszają wszelkie nieprawidłowości. Jeśli coś jest nie tak, robimy zdjęcia i wysyłamy je do agenta. Często okazuje się, że problem tkwi w warunkach transportu, jak np. wysoka wilgotność, która może powodować pleśń na bambusie.
Ryszard: Dziś nasz chiński dostawca odwiedza nas częściej niż my jego, co jest wygodne. Uwielbia Polskę,szczególnie spodobały mu się Karpacz, Kazimierz Dolny i okolice Puław. Bezpośrednie spotkania pozwalają nam omówić problemy i rozwiązywać je na bieżąco. Wypracowujemy relacje i procesy. Przez lata tłumaczyliśmy na co należy zwracać uwagę, jakie mamy oczekiwania.
Czy w ciągu tych niemal 30 lat zmienialiście dostawców bambusu?
Zbigniew: Oczywiście, takie sytuacje się zdarzały. Na początku współpracowaliśmy z jedną firmą przez kilka lat, ale kiedy jakość ich bambusu zaczęła spadać, musieliśmy szukać nowego dostawcy. Tak samo stało z kolejną firmą, która z czasem zaczęła dostarczać gorszy towar. W takich przypadkach nie wahamy się podejmować decyzji o zmianie.
Ryszard: Z obecnym głównym dostawcą współpracujemy już ponad 10 lat. Zasada, którą się kierujemy, to że tańsze nie znaczy lepsze. Z tym partnerem mamy bardzo dobry układ – uznają nasze reklamacje, co nie jest normą w relacjach z chińskimi firmami.
Czy Klienci również są z Wami tak długo jak dostawcy?
Ryszard: Zdecydowanie tak. Moglibyśmy wyliczać bardzo długo firmy, szkółki roślin, właścicieli sadów, z którymi jesteśmy związani już od lat 90. Zdarzają się takie sytuacje, jak z zaprzyjaźnioną szkółką: podpory kupują od nas trzy pokolenia: założyciel, jego syn i wnuk, którzy teraz wspólnie doglądają interesu. A kolejne pokolenie już dorasta!
Zbigniew: Wiemy, że zaufanie buduje się latami, dlatego dbamy, aby dostarczać dokładnie to, czego klienci potrzebują. Szybko reagujemy na zmieniające się potrzeby i zawsze jesteśmy gotowi pomóc. Dzięki temu wiele z tych relacji przekształciło się w wieloletnie, wręcz partnerskie współprace, co jest dla nas powodem do dumy.